„Orfeusz sarmacki” to proroctwo dla współczesnej Polski, umyślnie wówczas spisany po łacinie, by powrócić do nas dopiero po natchnieniu odpowiedniego tłumacza. Oto fragmenty tej zasłyszanej, nieautoryzowanej wersji:
„Skąd w was, rodacy moi, ta płocha beztroska?
Skąd wiara, że się wszystko układa pomyślnie?
Wierzcie mi, dziś nie pora ani na sen błogi,
Ani na skoczne tańce lub głośne igrzyska!
I nie czas też na swary, kłótnie i wyzwiska,
Lecz na zgodę, powagę i na pojednanie,
Na to, by się zjednoczyć – na wspólne działanie.
Bo mamy wokół wrogów, i to bardzo groźnych.
Jeden idzie ze wschodu, ostrząc sobie zęby;
Drugi – z mroźnej północy, żądny wielkich łupów,
A nade wszystko tego, aby nami władać:
By lud nasz wziąć za gardło i w rabów przerabiać.
Wie, żeście albo gnuśni, albo rozhukani,
I że chociaż jesteście sojuszem związani…
Z tymi tam Habsburgami, co to usta mają
Pełne gładkich frazesów o świętym pokoju,
O dozgonnej przyjaźni i o lojalności,
To sojusz ten jak nie miał, tak nie ma wartości
I pod byle pretekstem zostanie zerwany,
By w sojuszu z kimś innym zakuć nas w kajdany”.
„Zbudźcie się, zbudźcie wreszcie z tego zaczadzenia!
Stańcie na straży granic i waszego mienia.
Nie lekceważcie wrogów, nie wierzcie szalbierzom!
Trzeba wam przeciwdziałać mordom i grabieżom.
Tutaj chodzi o wolność, o wasze swobody!
Na jawne zniewolenie nie może być zgody!
Sprawdźcie stan waszych grodów. Czy dobrze strzeżone?
Czy twierdze niedostępne? Ziemie – ogrodzone?
Hańba, hańba, Polacy, tak pławić się w głupstwie!
Tak flirtować z obcymi, nurzać się w przekupstwie!”