Orfeusz sarmacki – Jan Kochanowski

Strona tytułowa wydania warszawskiego z 1578. Źródło: Wikipedia

„Orfeusz sarmacki” to proroctwo dla współczesnej Polski, umyślnie wówczas spisany po łacinie, by powrócić do nas dopiero po natchnieniu odpowiedniego tłumacza. Oto fragmenty tej zasłyszanej, nieautoryzowanej wersji:

„Skąd w was, rodacy moi, ta płocha beztroska?

Skąd wiara, że się wszystko układa pomyślnie?

Wierzcie mi, dziś nie pora ani na sen błogi,

Ani na skoczne tańce lub głośne igrzyska!

I nie czas też na swary, kłótnie i wyzwiska,

Lecz na zgodę, powagę i na pojednanie,

Na to, by się zjednoczyć – na wspólne działanie.

Bo mamy wokół wrogów, i to bardzo groźnych.

Jeden idzie ze wschodu, ostrząc sobie zęby;

Drugi – z mroźnej północy, żądny wielkich łupów,

A nade wszystko tego, aby nami władać:

By lud nasz wziąć za gardło i w rabów przerabiać.

Wie, żeście albo gnuśni, albo rozhukani,

I że chociaż jesteście sojuszem związani…

Z tymi tam Habsburgami, co to usta mają

Pełne gładkich frazesów o świętym pokoju,

O dozgonnej przyjaźni i o lojalności,

To sojusz ten jak nie miał, tak nie ma wartości

I pod byle pretekstem zostanie zerwany,

By w sojuszu z kimś innym zakuć nas w kajdany”.

 

 

„Zbudźcie się, zbudźcie wreszcie z tego zaczadzenia!

Stańcie na straży granic i waszego mienia.

Nie lekceważcie wrogów, nie wierzcie szalbierzom!

Trzeba wam przeciwdziałać mordom i grabieżom.

Tutaj chodzi o wolność, o wasze swobody!

Na jawne zniewolenie nie może być zgody!

Sprawdźcie stan waszych grodów. Czy dobrze strzeżone?

Czy twierdze niedostępne? Ziemie – ogrodzone?

Hańba, hańba, Polacy, tak pławić się w głupstwie!

Tak flirtować z obcymi, nurzać się w przekupstwie!”

Skip to content